Olga Tokarczuk, „Księgi Jakubowe”

Olga Tokarczuk, „Księgi Jakubowe”


Recenzowała: Małgorzata Ślązak

Coś więcej, czyli naprawdę wielka epika

To miała być naprawdę duża rzecz. Dzieło słusznych rozmiarów — w finalnej wersji ponad dziewięćset stron. Spory wysiłek — efekt sześcioletniej pracy. Siedem tytułowych ksiąg, złożonych na sążnistą całość, opus magnum autorki, opowieść o wielkiej podróży. Podróży przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych. „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk, imponujące już cyframi — okazały się większe niż cyfry.

Więcej niż książka

Tokarczuk odkopała i podźwignęła nie tylko historię, która dla większości czytelników musiała być zupełnie świeża. Zawiłe i niesamowite losy frankistów przepadły w zbiorowej świadomości dzisiejszych Polaków. Już sam temat, podparty nazwiskiem „Tokarczuk”, kazał spodziewać się czegoś nowego, ciekawego, wyostrzył apetyty.
„Księgi…” to jednak więcej niż dzieło uznanej pisarki. Nowym tytułem Tokarczuk rzuca rękawicę swoim czasom: ich pośpiechowi, fragmentaryczności, papkowatości, bezideowości. „Księgi…” to powieść totalna, która nie daje żadnej taryfy ulgowej, nie mizdrzy się do czytelnika, nie zapycha głów fabułą instant, gotową do przyrządzenia i przyswojenia w dwa kwadranse. Nie możemy przy jej lekturze zabić czasu. Wręcz przeciwnie, musimy go znaleźć.

Księgi ocalenia

Historia jest dla Tokarczuk czymś więcej niż jakąś jej niedużą cząstką, wałkowaną w imię partykularnych interesów politycznych. „Księgi…” jasno pokazują: duch nie odszedł. To, że nie jesteśmy ludźmi idei, wiary, spraw wyższych, lecz pływamy w mętnych wodach tak zwanego postmodernizmu (albo po prostu bylejakości), nie oznacza, że Bóg umarł. Większe sprawy się nie skończyły. One dotyczą nas zawsze. Gdy świat rozmięka, tym bardziej.
„Księgi…” mówią: nie wszystko jest doraźne. Istniał czas takich sporów, przy których nasze codzienne kłótnie i wojenki wypadają żałośnie blado, nieszczerze, gnuśnie. Istniał czas takich emocji, które wzniecały pożogę w sercach wszystkich — wielkich i maluczkich, wykształconych i prostaczków. Istnieli ludzie wyczuwający puls świata, pojmujący go jako całość. Żarliwi, nie letni.

Do tego prawdziwi.

Chwilami trudno w to uwierzyć. Fabułę da się określić jako „barwną”, bohaterów jako „wyrazistych”, lecz całość wydaje się zbyt niezwykła, by sięgać faktów. A jednak to one zainspirowały Tokarczuk.

Opisany przez autorkę frankizm jest skomplikowaną, fascynującą, mroczną hybrydą wierzeń, przekonań, rytuałów. Trzy wielkie religie, które oficjalnie przyjmuje Frank, to jeszcze jasny, niewinny i dość czytelny wierzchołek góry lodowej. Głęboko skryte, rozgałęzione korzenie sięgają nurtów heretyckich, kabały, gnozy, manicheizmu, szeroko pojętego okultyzmu, masonerii, a w końcu — specyficznej „wiary pierwotnej”, która bierze się z pytań o kwestie podstawowe i odróżnia człowieka od zwierząt. Siłą, zasięgiem i stopniem organizacji sekta Jakuba zdumiewa współczesnych.

W świecie bez Internetu, samolotów i szybkich kolei iskra religijnej rewolucji przeskakuje ze strzechy na strzechę i w krótkim czasie wywołuje pożar. Od Smyrny po Offenbach i dalej, przez potomków frankistów, ogień ten tli się do dzisiaj pod postacią różnych form duchowości. I to pomimo zacierania śladów. Jako odszczepieńca obłożonego klątwami, Żydzi rugowali Jakuba ze swojej pamięci. W pamięci gojów — nie zaistniał szerzej niż w judaikach dla znawców tematu. „Księgi…” można więc odbierać jako swoiste „księgi ocalenia”. Nie tylko sporego kawałka historii, ale również (a może przede wszystkim) świata, który już się nie powtórzy, a który cały był z wielkich liter, niezwykły i uroczysty, dający się określić popularnym neosemantyzmem: epicki. Ocalając go, Tokarczuk ratuje też Wielką Opowieść, zarzuconą na rzecz czytadeł. Tworzy „księgi ksiąg” podobne do „Nowych Aten” Benedykta Chmielowskiego, jednego z autentycznych bohaterów utworu. Pisarka wyraźnie sympatyzuje z prostodusznym księdzem, znajdując zrozumienie i uznanie dla naiwnej mądrości firlejowskiego proboszcza, usiłującego napisać dla potomnych zbiór wiedzy o całym świecie. Wątek Benedykta, łączący się subtelnie z fabułą, jest w pewnym sensie autotematyczny. Tak jak Chmielowski, Tokarczuk zbiera, zapożycza, zestawia, spisuje „Resztki”, listy ważnych figur, relacje i świadectwa. Niejako łata wielką tkaninę świata, z której uszyte są wszystkie kraje, religie i my sami.

W jakim celu?

Sprowadzanie „Ksiąg…” wyłącznie do kontry wobec sienkiewiczowskiego, sarmackiego, krzepiącego serca mitu o wielkiej Rzplitej robi im delikatną krzywdę. Wprawdzie Tokarczuk sprzeciwia się Sienkiewiczowi programowo , jednak jej nowe dzieło należałoby rozpatrywać dużo szerzej. Tym bardziej, że pewne typowe dla autorki motywy (subtelna „śmierciologia”, świat-księga, kobiecość, androginizm, organiczna więź między makro- i mikrokosmosem) są widoczne.

XVIII-wieczna I Rzeczpospolita u Tokarczuk to nie tylko odbrązowiony Sienkiewicz. To świat z ciemności, pełen nierówności i ucisku. Nie ten, co trzeba. Zamieszkujący go ludzie mają jednak iskrę, która uszlachetnia zwykłą glinę. Po idee — okruchy Boga — schylają się najbardziej pogardzani: Żydzi, bieguni, „luźni ludzie” bez jednego domu. Obcy . Zwłaszcza obcy. Tylko ktoś taki może zejść bezkarnie w ciemność. Z niej wyprowadzić do światła innych, szukających Absolutu.
Jeśli uparcie szukać myśli przewodniej „Ksiąg…”, to może byłaby nią… tęsknota. Głód rzeczy wyższych. Pragnienie zjednoczenia z substancją lepszą, czystszą, której odłupany, nieduży kawałek nosi się w sobie od dawna, ale często o nim nie wie. Żydzi Jakuba walczą o materialne konkrety: ziemię, dom, akty i zaświadczenia prawne, pieniądze na utrzymanie licznych rodzin. Część z nich staje się pazerna, a nawet nikczemna: dla osiągnięcia celów fałszywie oskarża dawnych braci. Pod chrztem, pod tą czy inną religią, zewnętrzną pozłotką wciąż tkwi jednak Mosze, Wittel, Srol, każde pragnące „czegoś więcej”. W drugiej skórze nadal śpiewa się stare modlitwy. „Plujcie na ten ogień”, mówi Jakub, przesłuchiwany przez Inkwizycję. To nie w cudzym porządku rzeczy należy spodziewać się Boga. Światła. Poetka Elżbieta Drużbacka szuka go w „doskonałości form nieprecyzyjnych”, ksiądz Chmielowski w precyzji i kunszcie łaciny, Aszer Rubin w nauce i technice. Frank zaś — w życiu na przekór. Odwracaniu normy. Cudzych Uczynkach.

(Anty)bohater na miarę czasów

Epicki czas, epicki bohater. Jakub Frank, kiedyś po prostu Jankełe z Korolówki, jest niesamowitą postacią literacką. Ile autorka ujęła, ile dodała historycznemu pierwowzorowi? Trudno dociec, nie znając biografii. Ale czy trzeba dociekać? Tokarczuk nad wyraz zręcznie łączy prawdę z fikcją. Nad wierność faktom przedkłada samą esencję wydarzeń.
Kim był Jakub Frank? Mistykiem, mędrcem, łgarzem, opętanym, wariatem, przestępcą, wyrachowanym politykiem, trybunem ludowym czy pionierem nowoczesnego ekumenizmu? Ziemski „mesjasz” pasuje do „wielkiej epiki” — jednostkom wyjątkowym dozwolone są wszelkie narzędzia do osiągnięcia celu. Lubimy o takich czytać. Jakub budzi zarówno podziw, jak i odrazę. Jest charyzmatyczny i światły, równocześnie zaś despotyczny, okrutny, targany namiętnościami. Cudzołóstwo, incest, rozrywanie małżeństw, żądanie danin i bezwzględnego posłuszeństwa — to ciemniejsza strona mesjańskiego guru.

Rdzeń ego Jakuba pozostaje ukryty. Poznajemy go poprzez wyznawców, krewnych, popleczników, wrogów. Większość tych postaci to kapitalne, krwiste charaktery, z Antonim Moliwdą na czele. Jakuba widzimy również oczami… wszechwi(e)dzącej babki, Jenty, obserwującej wydarzenia z „Ksiąg…” znad krawędzi czasu. Dodatkowa, fantastyczna narratorka pełni rolę klamry, która spina poszczególne partie tekstu, podzielonego zarówno na tytułowe księgi, rozdziały, jak i drobne, dosyć autonomiczne, podrozdziały o różnej formie literackiej. Przepatrując na wskroś czas i przestrzeń, Jenta pomaga stworzyć Wielką Księgę, uzupełnić kosmiczną materię. Bezpośrednio wspiera w tej pracy… samą Olgę Tokarczuk. Zbiera drobiny światła, ziarna boskości, rozsiane w niesprawiedliwym, opresyjnym świecie. Wspólnie z autorką ożywia Historię. Tę, o której dotąd nie mówiono.

Księgi, które oddychają

„Księgi…” po prostu żyją. Talent autorki pozwala przebrnąć i przez te fragmenty, w których tempo narracji nieco siada, a czytelnik grzęźnie w szczegółach: imionach, nazwiskach, stopniach pokrewieństwa. Znana już miłośnikom Tokarczuk „mowa organiczna”, pełna odniesień do świata natury i tajemnego porządku wszechświata, wzbogacona została gęstą, soczystą prozą, bliską klasycznym pozycjom sprzed dwóch wieków. Nieprzesadzone środki stylistyczne nasycają stronice kolorem, zapachem, słońcem, deszczem. Już intrygujący Prolog wzbudza dreszcze; jedyne w swoim rodzaju przeczucie rasowej literatury. Dalej jest Rohatyn z nędznymi kramikami i domami polskich Żydów, naturalistycznie przedstawioną biedą, spowijającą wszystko tajemniczą mgłą i… panią Kossakowską, zagubioną na Podolu jak na końcu świata. Cały ten pejzaż podszyty został zmysłowym, wyraźnie wyczuwalnym pierwiastkiem księżycowym — Szechina, Boża Obecność, jest płci żeńskiej. Portrety kobiet — Chai, Gitli, Chany, Ewy — należą do lepszych w powieści. Kobiecością przesycona jest cała ówczesna przyroda — płodna, szalona, kapryśna, gwałtowna, z kometami, jajami o dwóch żółtkach i erotycznym… zapachem mułu.
Animowanej w ten sposób przeszłości można dotknąć. Zwłaszcza, że Tokarczuk odrzuca inwazyjną stylizację językową. Skupia się na transmisji samego ducha dziejów. Dzięki temu, „Księgi…” — choć trudne, zawstydzające erudycyjnością, niekiedy wymagające sporego samozaparcia — potrafią wyjątkowo nagrodzić odbiorcę. Odczytane w kontekście feministycznym, jako „antymit założycielski”, wykładnia nowoczesnej gnozy, powieść z gatunku realizmu magicznego albo „zwyczajnie” historyczna — wciąż pozostaną naprawdę wielką książką. Piękną, kunsztownie wydaną (archiwalne ryciny, hebrajska numeracja stron, stylizowany i różnorodny krój pisma), odzyskującą czas i światło. Tę iskrę, która jeszcze czegoś od książek wymaga.

„Czegoś więcej”.

Korekta: Urszula Pitura

Autor: Olga Tokarczukuntitled
Tytuł: Księgi Jakubowe
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Gatunek: proza historyczna/realizm magiczny
ISBN: 978-83-08-04939-6
Data wydania: 23 października 2014
Wymiary: 150x225
Oprawa: twarda
Liczba stron: 912

%d bloggers like this: