Miroslav Žamboch, „Łowcy”

Miroslav Žamboch, "Łowcy"


Autor: Olga Sienkiewicz

Dobrego autora rozpoznaje się po tym, że nigdy nie stoi w miejscu. Rozwój jest bardzo ważną rzeczą, jeśli się tworzy – schemat zabija kreatywność. Pierwsze książki Žambocha były bardzo schematyczne, szczególnie, jeśli chodzi o głównych bohaterów: brzydcy jak noc, potężni fizycznie, egzystujący na granicy dobra i zła. Od wydanej w ubiegłym roku przez Fabrykę Słów "Wylęgarni" schemat zaczął się zmieniać. Otwierając jednak "Łowców" nie spodziewałam się aż takiego przeskoku!

Mark Twilli, niepozorny fizyk – teoretyk, trafia na naukowej loterii. W wyniku kompletnego przypadku, odnajduje wektor, który umożliwi ludziom wycieczkę w przeszłość, do mezozoiku, i powrót do czasów współczesnych. Odkryciem dzieli się z nader przedsiębiorczym przyjacielem i zanim się zorientuje w sytuacji, już wyrusza w podróż w czasie wraz z grupą milionerów – miłośników myślistwa. Nic dziwnego – znudzeni bogacze na całym świecie są skłonni wydać fortunę na rozrywki i absolutnie nie przepuszczą takiej gratki, jaką jest okazja własnoręcznego upolowania dinozaura.
Jednak w pewnym momencie role się odwracają i drapieżnik staje się ofiarą. Zamiast beztroskiej wycieczki w przeszłość, wyprawa staje się koszmarem, jaki nie śnił się nawet Spielbergowi.

Mówiąc szczerze, byłam całkowicie zszokowana, kiedy dotarłam do karty z jakże obiecującą informacją "ciąg dalszy nastąpi", gdzieś w okolicach 550. strony. Cały schemat, który stosował Žamboch w swoich powieściach i zbiorach opowiadań, dinozaury… przepraszam – diabli wzięli. W "Łowcach" nie ma bowiem nic, co pasowałoby do jakiegokolwiek schematu.

Przede wszystkim – postacie. Mark Twilli jest typowym naukowcem: nigdy w życiu nie strzelał, spędza godziny przed komputerem i nie umie się bić. Jego zamiłowanie do adrenaliny ogranicza się do szybkiej jazdy tuningowanym samochodem. Na ponad pół tysiącu stron obserwujemy ewolucję "od zera do bohatera", bo na końcu Mark nie jest już tą samą postacią.
Inni bohaterowie są również dość interesująco skonstruowani – intrygujące, nienachalne postacie kobiet, fascynujący Rosjanin o niewyjaśnionej przeszłości, drażniący czytelnika Wirgan i paleontolog Palfrey, dzięki któremu uzyskujemy  informacje o mezozoicznej faunie i florze… Oraz mnóstwo innych, mniej lub bardziej ważnych, postaci. Każda z nich została dość dokładnie scharakteryzowana i opisana.

Žamboch nigdy wcześniej nie zachwycał umiejętnością dobrego opisania świata. A tu nagle mamy świetnie przedstawioną, fascynującą rzeczywistość wczesnego mezozoiku – powietrze aż pachnie siarką i wibruje od ryków kilkutonowych stworów. Lubię, kiedy autor potrafi przekazywać wiadomości w sposób inny, niż podręcznikowy, bo wtedy jestem w stanie wyobrazić sobie świat przedstawiony, ba, nawet go zapamiętać. Tym razem wędrowałam sobie z  Žambochem przez kilka godzin dzikimi ostępami prehistorycznej Ziemi, z wyobraźnią pracującą na dwieście procent.

Fabryka Słów to już marka sama w sobie, więc chyba nawet nie muszę pisać, że pod względem tłumaczenia i redakcji książka jest nienaganna. Troszkę rozczarowała mnie okładka, dość minimalistyczna, a przecież wydawnictwo przyzwyczaiło już nas do pięknych grafik okładkowych. Należy jednak wspomnieć, że jestem pełna podziwu dla Dominika Brońka za ilustracje, a raczej ryciny, przedstawiające dinozaury. Zostały wykonane z takim kunsztem i precyzją, że stanowią wspaniały pokarm dla wyobraźni.

Książkę polecam przede wszystkim wielbicielom twórczości Juliusza Verne’a i Stephena Kinga, ale także tym, którzy lubią S-F oraz powieści przygodowe, choć tak naprawdę, żaden czytelnik, który wytrzyma ponad pół tysiąca stron akcji, nie będzie żałował, że przeczytał "Łowców".

Korekta: Natalia Bieniaszewska

Autor: Miroslav Žambochlowcy_qfant

Tytuł: Łowcy

Data wydania: kwiecień 2010

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Tłumacz: Wojtczak Rafał

Ilość stron: 560

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Format: 12.5x19.5cm

ISBN: 9788375742169

%d bloggers like this: