Dan Simmons, „Trupia otucha”

Dan Simmons, „Trupia otucha”


Recenzował: Łukasz Szatkowski

 

Dan Simmons jest pisarzem dość uniwersalnym, z powodzeniem próbuje sił w wielu konwencjach. Wielu kojarzy zapewne „Hyperiona”, najbardziej znaną powieść w dorobku tego autora. Jednak w tym samym roku, w którym pojawiła się ta, porównywalna pod względem istotności dla gatunku do „Diuny”, powieść science fiction, światło dzienne ujrzała także diametralnie odmienna książka. Była to „Trupia otucha”, łącząca elementy horroru z sensacyjną fabułą. Po dwudziestu pięciu latach od pierwszego wydania, ta imponująca pod względem gabarytowym powieść, ma swoją polską premierę za sprawą wydawnictwa Mag.

                Saul Laski podczas II wojny światowej przeżył Chełmno i Sobibór, jednak najgorzej wspomina jedno spotkanie z pewnym nazistą, który zgwałcił mu umysł, przejmując nad nim kontrolę. Po blisko czterdziestu latach od tych wydarzeń ocalały Żyd trafia w końcu na trop swojego prześladowcy w Stanach Zjednoczonych. Jak się jednak okazuje, nie jest on jedynym, który dysponuje talentem przejmowania kontroli nad ludźmi. Takich „wampirów umysłowych” jest więcej, a co gorsze, wykorzystując swoje parapsychologiczne umiejętności, praktycznie sprawują władzę w USA. Czy Saul ma jakiekolwiek szanse w walce z tymi potworami w ludzkiej skórze?

                Cieszę się, że przed lekturą nie wczytywałem się zbyt wnikliwie w opis książki, a zaufałem wyłącznie magii nazwiska. Naziści-wampiry mogliby mnie bowiem odstraszyć, a przecież zupełnie nie o to w „Trupiej otusze” chodzi. Nie każdy dysponujący Talentem to od razu nazista (w zasadzie jest ich w książce dwóch, z czego jeden z nich to postać epizodyczna), a określenie „wampir” to duże uproszczenie i pojawia się tylko jako pewna daleka analogia, w dodatku raczej sporadycznie. Zważywszy na rok powstania, powieść nie może być także w żaden sposób polemiką z popularnym ostatnio wizerunkiem wampira, na jakie to skojarzenia zapewne wydawnictwo po cichu liczyło.

                Skoro wiemy już czym „Trupia otucha” nie jest, wypadałoby powiedzieć w końcu czym jest. W istocie to thriller z fantastycznym wątkiem, choć mam wrażenie, że Simmons w pewien sposób odcina się od nawiązań do fantasy, wyjaśniając istnienie ludzi potrafiących przejmować kontrolę nad umysłami innych w sposób naukowy – faza REM, rytm theta, te sprawy. Nie od parady główny bohater jest psychiatrą zajmującym się w pracy naukowej zagadnieniami przemocy. Co jednak od razu rzuca się w oczy, jak na thriller, powieść jest wyjątkowo rozbudowana. Nie ulega wątpliwości, że Simmons miał ambicję napisać coś więcej niż tylko proste czytadło z pasjonującą, szybką akcją obfitującą w pościgi i wybuchy. Znalazło się tu zatem miejsce i na nośny wątek historyczny odnoszący się do II wojny światowej, a w szczególności holocaustu, i na polityczną intrygę na międzynarodową skalę. Dobrze wpleciona w to wszystko intrygująca opowieść fantastyczna, a także obsadzenie w rolach głównych ludzi zasadniczo zwykłych, którzy muszą odnaleźć w sobie dostateczną dozę determinacji, by dokonać niezwykłych rzeczy, czyni z „Trupiej otuchy” coś zdecydowanie więcej niż pierwszą z brzegu powieść, którą mógłby napisać Ludlum bądź któryś z jego licznych naśladowców.

                Pomimo dużej objętości „Trupia otucha” nie nuży. Opowieść niemal cały czas trzyma w napięciu. Mamy także okazję obserwować wydarzenia nie tylko ze strony protagonistów, ale również poznać bliżej, z pierwszej ręki, chorą psychikę i pokrętne motywy niektórych antagonistów. Ta swoista mieszanka rasowej powieści sensacyjnej (CIA, FBI, Mossad i całe dobrodziejstwo inwentarza) i fantastycznej grozy (quasi wampiry, które robią z ludzi quasi zombie) z pewnością wielu czytelnikom przypadnie do gustu. A że książka gruba? Tym lepiej, na dłużej wystarczy.

Korekta: Grzegorz Hammertrupia_otucha_qfant

 

  • Tłumaczenie Wojciech Szypuła
  • tytuł oryginału Carrion Comfort
  • wydawnictwo MAG
  • data wydania 21 lutego 2014
  • ISBN 9788374804196
  • liczba stron 976
%d bloggers like this: