Michał Krzywicki, „Psalmodia”

Michał Krzywicki, „Psalmodia”


Autor: Lucyna „Isuel” Markowska

Od lat w naukach o literaturze zwraca się uwagę, by nie wiązać utworu z osobą autora, a mimo to, zaciekawił mnie fakt, że Michał Krzywicki pochodzi z mych rodzinnych stron. Ileż w końcu istnieje powieści fantastycznych o Gdańsku i okolicach? Miałam nadzieję, że wreszcie dane mi będzie przeczytać coś oryginalnego. Czy te oczekiwana okazały się zbyt wygórowane? I tak, i nie.

„Psalmodię” Michała Krzywickiego trudno porównać do jakiejkolwiek innej książki. Autor przedstawia średniowieczny świat, w którym magia nie umarła, a wręcz przeciwnie: stanowi ważną część wiary, gdyż bogowie igrają z ludzkim losem. Tyle zaś w niej podróżowania z punktu A do punktu B, że miejscami miałam wrażenie, iż to historia o upadku pogańskiego, starego porządku z motywem drogi w tle. Nie jest to tradycyjna powieść fantasy, o nie!

Zacznijmy od bohaterów: tych „Psalmodia” ma przynajmniej dwóch równorzędnych (trzech, jeśli liczyć Diabła).

Pierwszym jest Florencjusz de Vivar, opętany rycerz, który próbuje odnaleźć sens życia po stracie ukochanej Anny. Poszukiwania sprawią, że najpierw wstąpi do zakonu, następnie zaś uda się ze świętą misją, by skąpać Pomorze we krwi pogan. Co z tego wyniknie? Tego już nie zdradzę, warto jednak wspomnieć, że przez cały czas będzie mu towarzyszył nietypowy kompan – Diabeł we własnej, niezbyt skromnej, osobie. I tak jak można było przewidzieć: o ile Florencjusz poczuciem humoru nikogo nie zachwyci, o tyle sarkastycznych uwag i refleksji nad złem mamy – dzięki Diabłu – pod dostatkiem.

Drugim bohaterem powieści jest Dorge – z profesji: tulisz. Cóż to oznacza? Mniej więcej tyle, że w czyje oczęta mężczyzna zajrzy – zobaczy w nich śmierć delikwenta. Przerażające. Praktyczne. Ciekawe. Naturalnie, dla kontrastu, Dorge reprezentuje świat pogański i jest Prusem. Będziemy mieli okazję obejrzeć świat z jego perspektywy – w narracji pierwszoosobowej.

I to w zasadzie tyle, jeśli mowa o głównym planie. W historii, po prawdzie, przewinie się jeszcze kilka postaci, ale niewiele po sobie zostawią. Trudno też wskazać jednoznacznie antagonistę. Diabła jakoś polubiłam, zresztą i tak był mniej okrutny od ludzi, a że wszyscy tam mają sporo na sumieniu, nie wiadomo, kto ma być „tym głównym złym”.

Jak można wyczytać z dołączonego do książki dodatku, autor jest historykiem i ma na swoim koncie popularnonaukowe publikacje o Gdańsku – i właśnie fascynację tym tematem daje się odnaleźć na kartach powieści. Miejscami bowiem zatraca się równowaga pomiędzy fabułą a przedstawianiem realiów, na czym, niestety, cierpi akcja. Opisy, choć interesujące, zaczynają nużyć. Nie wątpię, że spodobają się miłośnikom średniowiecza, ale przeciętny zjadacz chleba zacznie rozglądać się tęsknie za dialogami. Tych zaś jest wyjątkowo mało. Odnosi się przez to wrażenie, że szczególiki i opisy są dla powieści ważniejsze niż sama historia. Czy to wada? Cóż… Mawiają, że wiele zależy od czytelniczych preferencji.

Warto w tym miejscu powiedzieć kilka słów o języku autora. I to jest właśnie najmilsza część niespodzianki. Na rynku fantastycznym co chwilę pojawiają się kolejne książki, w których środki stylistyczne to rodzaj mitycznego jednorożca – każdy o nim słyszał, ale mało kto widział, ponieważ autorzy bardzo rzadko je stosują. Krzywicki idzie pod prąd i udowadnia, że da się fantastykę pisać ładnie. Zdania są zgrabne, porównania przemyślane i fakt, język bywa niekiedy wulgarny (ale kto teraz tak nie pisze?), za to warsztatowo bardzo dobry i trudno się do czegokolwiek przyczepić.

Od strony technicznej nie można też zarzucić niczego Agencji Wydawniczej Runa, gdyż książka wolna jest od błędów i widać, że dobre dusze nad nią czuwały. Solidne wydanie, ładne ozdoby wewnątrz rozdziałów, na półce prezentować się będzie świetnie.

Było już słodko, więc czas na trochę goryczy. A grzech w zasadzie popełniono jeden: z bohaterami trudno sympatyzować. Zarówno Florencjusz, jak i Dorge, są dość nijacy. Ani specjalnie inteligentni, ani zabawni, przemyśleniami również nie zaskoczą. Co właściwie autor nam o nich powiedział? Że niby Florencjusz bywa okrutny? A to jeszcze kogoś w literaturze zaskakuje? Że jest świetnym kochankiem? Cóż, wierzę na słowo, panie autorze, bo w tekście to zaledwie wzmianka. Niestety, bohaterowie pozostali podmiotami na papierze, a choć krew w powieści leje się często – gęsto, w ich żyłach nie ma jej ani kropelki.

Żywię nadzieję wobec autora i liczę na to, że dalej będzie czarował swoją wiedzą – już nie tylko pasjonatów historii, ale też pozostałych czytelników. Jeśli kochacie średniowiecze i lubicie naturalizm, „Psalmodia” to powieść dla was. Jeśli nie, to zawsze warto sięgnąć po książkę dla samego języka. Zobaczymy, czym pisarz zaskoczy nas w przyszłości.

Korekta: Natalia Bieniaszewska

Autor:Michał Krzywickipsalmodia_qfant

Tytuł:Psalmodia

Data wydania:kwiecień 2010

Wydawnictwo:Agencja Wydawnicza RUNA

Pozostałe dane:ISBN: 978-83-89595-61-4

Liczba stron: 432

Format: 125×195mm

Cena: 32,50 zł

%d bloggers like this: