Janusz Koryl, „Urojenie”
Autor: Marta Drozdek
„Bo do tanga trzeba dwojga…” – tak śpiewała Budka Suflera w sylwestrową noc 2011 roku na rzeszowskim rynku. W rytm tej melodii, a także zgodnie z jej słowami, rozgrywa się historia namalowana przez Janusza Koryla.
Sylwestrowa noc, wszędzie odbywają się imprezy i zabawy. Aspirant rzeszowskiej policji, Mateusz Garlicki, świętuje ze swoją żoną. Nie myśli o pracy, ciesząc się z chwil spędzonych z ukochaną. Jednak nie dane jest mu oddać się beztroskiej zabawie. Najpierw ratuje z opresji napastowaną przez trzech osiłków młodą dziewczynę i sam zostaje przez nich niestety poturbowany. Jakby tego było mało, dostaje telefon z pracy z poleceniem natychmiastowego stawienia się na komendzie.
Wezwanie wiąże się z mężczyzną z zakrwawionym nożem, który zjawił się na komendzie policji, przyznając się do zamordowania kobiety. Mamy więc mordercę, a że do tanga trzeba dwojga, trzeba odnaleźć ofiarę. Morderca w międzyczasie tajemniczo znika z zamkniętej celi i ślad po nim ginie. W żadnych bazach policyjnych ani pod podanym przez niego adresem – i jego i ofiary, nie można ich odnaleźć. Nikt ich nie zna, nikt ich nie widział.
Mateusz Garlicki zostaje więc uwikłany w skomplikowaną sprawę, z całych sił starając się ją rozwikłać, mimo iż jest to najdziwniejsza chyba sprawa w jego życiu. Nic nie jest tu jasne i proste. Mimo pozostawianych przez mordercę wyraźnych śladów, policji nie udaje się go zatrzymać, a Mateusz odnosi wrażenie, że gonią za fatamorganą.
Z twórczością Janusza Koryla zetknęłam się niedawno, lecz w krótkim czasie udało mi się przeczytać zarówno „Ceremonię” jak i „Sny”, a teraz – „Urojenie”. Ponieważ jednak nie lubię pisać recenzji uprzedzona do autora i jego twórczości, z wszelkimi opiniami czy nawet notkami biograficznymi, staram się zapoznawać dopiero po przeczytaniu przynajmniej jednej książki danego autora. I po raz kolejny utwierdziłam się, że robię słusznie.
O Januszu Korylu możemy przeczytać, miedzy innymi, że jest laureatem wielu ogólnopolskich konkursów literackich, jest m.in. zdobywcą miana Książki Roku 2012 za „Sny” oraz został okrzyknięty przez recenzentów – polskim Stephenem Kingiem. Tak, i właśnie to już by mnie zraziło, mam bowiem uraz do takich porównań, szczególnie, że wielokrotnie są one nieadekwatne i sztucznie napędzane. Stephen King Stephenem Kingiem, a Janusz Koryl – Korylem.
Janusz Koryl zadebiutował zbiorkiem poezji i właśnie te poetyckie „warsztaty” wpływają na piękno języka, jakim pisze prozę. Może bohaterowie książki nie mają tej głębi, jakiej oczekujemy od postaci, z którą chcielibyśmy się utożsamić, jednak nie są pobieżne i płytkie. Ich rys jest wystarczający, aby podkreślić kreowaną przez Koryla historię. Równowaga pomiędzy bohaterami a sednem opowieści jest idealnie zachowana, nic nas nie rozprasza i nie sprowadzana z wytyczonej przez autora ścieżki.
„Urojenie” łączy w sobie wątek kryminalny z paranormalnym, przez co zakończenie okazuje się dalekie od oczekiwanego i potrafi zaskoczyć. Jest to szczególnie cenne, gdy wiele topowych książek razi sztampowością i przewidywalnością. Całość czyta się płynnie, przez co autor wciąga czytającego do swojego świata całkowicie bez ostrzeżenia.
Książkę polecam wszystkim miłośnikom pięknej narracji, niecodziennej i nieprzewidywalnej historii i, mimo wątku paranormalnego, tym, którzy mają dość dziwnych, międzygatunkowych miłosnych historii.
Dodatkowy plus należy się wydawnictwu za niezwykle klimatyczną okładkę, to spojrzenie przyprawia o ciarki. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że nasza rodzima literatura ma wiele do zaoferowania czytelnikowi i to nie tylko w dziedzinie fantastyki.
Korekta: Paulina Koźbiał
Autor: Janusz Koryl
Tytuł: Urojenie
Data wydania: styczeń 2013
Wydawnictwo: Dreams
Pozostałe dane: Data wydania: 2013-01-23
Kategoria: Sensacja, kryminał, horror
ISBN: 978-83-63579-12-8
Liczba stron: 216