Guillaume Musso, „Central Park”

Guillaume Musso, „Central Park”


Recenzowała: Jagoda Wochlik

Musimy przesunąć wyspę

Bestsellerowy pisarz. Miliony sprzedanych egzemplarzy. Film nakręcony na podstawie powieści. Kolejne w przygotowaniu. Te słowa działają jak magnes. Jeśli do tego dochodzi naprawdę niesamowita, wzbudzająca ciekawość notka wydawnicza, można dać się skusić. Ze mną tak było, gdy sięgałam po „Central Park”. Do tej pory znałam Musso tylko z jednej książki – „Potem…”. Kolejność była nieco niewłaściwa, najpierw film, po nim książka. Film mi się podobał, ba, więcej nawet, wzbudził mój ogromny entuzjazm, ale gdy emocje opadły, a ja przeczytałam powieść, zrozumiałam, że to właściwie zbiór frazesów. Mimo to dałam francuskiemu autorowi jeszcze jedną szansę. Czy słusznie?
Alice, francuska policjantka, budzi się w Central Parku. Jej bluzka jest zakrwawiona, w kieszeni ma broń, w której magazynku brakuje jednego pocisku, na dodatek jest przykuta kajdankami do zupełnie obcego faceta. Ten z kolei podaje się za pianistę jazzowego i twierdzi, że jeszcze kilka godzin temu był w Dublinie. Nieznajomi postanawiają połączyć siły, by rozwiązać zagadkę ich tajemniczego pojawienia się w nowojorskim parku.
Bardzo ciekawy pomysł na fabułę, trzeba przyznać. Brzmi jak zarys rasowego, pełnokrwistego kryminału lub trzymającej w napięciu powieści sensacyjnej. Dziwne jak na Musso, który pisze przecież powieści obyczajowe. Na dodatek akcja utrzymana w dobrym tempie. Zagadka goni zagadkę i właściwie nie można się oderwać. Kto jednak spodziewał się co najmniej „Kodu Leonarda da Vinci”, poczuje się zawiedzony. Czy wręcz nawet oszukany.

Pomysł świetny, nie przeczę, ale wykonanie to już inna para kaloszy. W zasadzie w powieści Musso absurd goni absurd. Okazuje się, że można być dowódcą zespołu śledczego w wieku trzydziestu lat. Można „porwać” z domu zupełnie obcego faceta i zaproponować mu wyjazd na wigilię do znienawidzonej matki. Dlaczego w miastach, do których trafia się zupełnie przypadkiem, zawsze ma się przyjaciół? A już najbardziej nie lubię, gdy mężczyzna spojrzy na kobietę, zakocha się od pierwszego wejrzenia i po minucie jest gotowy zrobić dla niej wszystko. I tak dalej… Z doświadczenia wiem jednak, że 90% czytelników brak jakiegokolwiek realizmu w książkach zupełnie nie przeszkadza. A szkoda, bo wydawałoby się, że przy lekturze należy myśleć. Widocznie tylko pozornie.

Najgorszy jest jednak koniec. To typowe zakończenie rodem z „Zagubionych”, kiedy scenarzyści nakręcili już tyle, że nie wiedząc, co mają zrobić, uśmiercili wszystkich. Musso w swojej powieści też stosuje strategię „musimy przesunąć wyspę”. Tyle nakręcił i namieszał, że najwidoczniej nie wiedząc, co ma zrobić, zakończył opowieść wręcz beznadziejnie, sztampowo, na dodatek próbując zrobić z czytelnika idiotę.

Czytam bestsellerowe książki, by zrozumieć, co takiego w nich jest, że chwyciły. Pcha mnie do tego czysta ciekawość. Bywa, że zachwycam się podobnie jak wszyscy inni. Bywa, że zupełnie nie rozumiem wyborów większości. W przypadku Guillaume Musso nie jestem w stanie pojąć, skąd te miliony sprzedanych egzemplarzy.

Korekta: Aleksandra Żurek

autor: Guillaume Musso399068-352x500
tytuł: „Central Park”
tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
tytuł oryginału: Central Park
data wydania: 12 sierpnia 2015
ISBN 9788378853848
liczba stron: 352

%d bloggers like this: