Witold Jabłoński, „Słowo i miecz”

Witold Jabłoński, „Słowo i miecz”


Autor: Grzegorz Gajek

W swej najnowszej powieści, „Słowo i miecz”, Witold Jabłoński przenosi nas do XI-wiecznej Polski (choć może należałoby powiedzieć Polanii albo Krainy Słowian), gdzie po chrzcie i tyrańskich rządach pierwszych Piastów żywioł pogański właśnie podnosi głowę. Na jego czele stoi kapłanka pradawnej bogini Mokoszy, Żywia, która gotowa jest zawrzeć pakt z siłami ciemności, aby tylko pognębić „wrażych krystowierców” i pomścić własne krzywdy. Żeby osiągnąć swój cel, wraz z grupką dzielnych mężów wyrusza do Nawii, mrocznego Zaświata.

Historia sama w sobie jest ciekawa. Epoka, w której autor postanowił umieścić akcję książki, od lat fascynuje zarówno historyków, jak i pisarzy. Głównie dlatego, że brak źródeł i umyślne przemilczenia kronikarzy sprawiły, iż tak naprawdę nie wiadomo, jak się ówczesne wydarzenia rozegrały.

Atutem powieści jest również jej klimat. Swojskie słowiańskie mity, magia, potwory – myślę, że wielu polskich czytelników fantastyki jest spragnionych właśnie takiej mieszanki. Dodatkowo całkiem nieźle sprawdza się wprowadzenie przez Jabłońskiego pewnego ekwilibrium wątków przygodowych i politycznych. W „Słowie i mieczu” dworskie spiski splatają się z awanturniczymi perypetiami.

W tym miejscu niestety muszę zakończyć pochwały, gdyż powieść ma kilka poważnych wad.

Przede wszystkim przeszkadzała mi jej tendencyjność. „Słowo i miecz” to opowieść z tezą, a ja osobiście nie lubię takich historii (w liceum męczyło mnie nieludzko czytanie Orzeszkowej). Poglądy Jabłońskiego bynajmniej nie są mi obce i nie rażą mnie, jednak ich nadmierne wyeksponowanie zaszkodziło książce. Zaważyło m.in. na kreacji postaci, które zostały po prostu spłaszczone przez czarno-biały podział.

Zasadniczo w świecie stworzonym przez autora poganie są wolni, tolerancyjni, szlachetni, natomiast chrześcijanie to okrutni, zwyrodniali hipokryci. A gdybyśmy jeszcze mieli jakieś wątpliwości co do ich natury, to pamiętajmy, że ci pierwsi są piękni i czyści, a ci drudzy brudni, śmierdzący, na domiar złego obarczeni olbrzymim bogactwem fascynujących cielesnych deformacji. Być może Jabłoński nie posunął się do jednoznacznego stwierdzenia, że wyznawcy starszych bogów są dobrzy (chwała Perunowi, też czasem grzeszą i igrają z mrokiem), a „krystowiercy” źli, ale niewiele mu w sumie zabrakło.

Najsłabszą stroną powieści są moim zdaniem dialogi – często zbyt mało naturalne, przesadnie informatywne. W ich przypadku tendencyjność również pogorszyła sprawę, gdyż momentami rozmowy bohaterów przemieniają się w pochwały pogaństwa tudzież wyraz niezwykłej nikczemności chrześcijan, którzy otwierają usta głównie po to, aby kłamać, drwić lub knuć.

Pomimo powyższych niedoborów myślę, że „Słowo i miecz” jest w stanie się obronić. Powieść czyta się szybko, akcja wciąga. Oczywiście znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że ich uczucia religijne są obrażane, ale z drugiej strony gdzieś tam kryją się przypuszczalnie także jacyś wyznawcy Swarożyca, którzy będą w siódmym niebie.

 

Korekta: Iga Pączek

 

Autor: Witold Jabłońskisłowo_i_miecz_qwant

Tytuł: Słowo i miecz

Data wydania: 2013

Wydawnictwo: superNOWA

Pozostałe dane: Miejsce wydania: Warszawa

Stron: 648

Oprawa: miękka

ISBN: 978-83-7578-040-6

 

%d bloggers like this: