Simon Beckett, „Chemia Śmierci”

Simon Beckett, "Chemia Śmierci"


Autor: Jacek Orlicz

Pokażcie mi dobrą historię kryminalną, ale taką, która naprawdę mrozi krew w żyłach. Popatrzcie na swoją półkę z książkami i wyciągnijcie z niej tom najlepszych kryminalnych opowieści. Przeczytajcie mi je. Na głos. A ja będę ziewał z nudów. Nic mnie już nie zaskoczy, nic nie wprawi w osłupienie, ponieważ właśnie przeczytałem „Chemię śmierci” Simona Becketta. Po tej lekturze, dużo wody w rzece upłynie, zanim z równym podnieceniem i wypiekami na twarzy będę czytał jakikolwiek kryminał.

„Chemia śmierci” – pierwszy tom przygód doktora Davida Huntera, antropologa sądowego – rozpoczyna serię trzech powieści kryminalnych Simona Becketta. David, wybitny specjalista w swojej profesji, uciekając przed mrocznymi widmami przeszłości,  zaszywa się w niewielkim miasteczku na odludziu. Wciąż wracają do niego wspomnienia tragicznej śmierci żony i córki, lecz mimo to, próbuje wieść normalne, spokojne życie z dala od zgiełku i morderczego tempa życia Londynu. Znalazłszy ogłoszenie w gazecie, zatrudnia się jako lekarz rodzinny u boku miejscowego doktora, w Manham. Leczenie staruszek i pomaganie kaszlącym dzieciom wydaje się wymarzonym zajęciem, by ochłonąć. Ale spokój nie trwa długo...

Krwawa przeszłość szybko dopada doktora Huntera i tutaj, w tej – o pozory! – enklawie spokoju.  Małe miasteczko, gdzie wszyscy dobrze się znają, stanowi zwarty, tętniący życiem organizm i nie może długo pozostać obojętne wobec spadających na lokalną społeczność tragedii. "Morderca jest wśród nas" – ta myśl wciąż towarzyszy  mieszkańcom, gdy obrzucają się nawzajem oskarżeniami i nienawistnymi spojrzeniami. A kogóż najłatwiej oskarżać? Oczywiście obcych, przyjezdnych, miastowych. Oni przecież z definicji są podejrzani.
David Hunter, podobnie jak inni nietutejsi, nawet po latach nie ma szans na pełną asymilację. Staje przed wyborem, który nie jest łatwy – próbować zapomnieć o przeszłości i oderwać się od gęstniejącej atmosfery paranoi, czy też podnieść dumnie czoło i z całym przytłaczającym bagażem wspomnień przystąpić do konfrontacji z nowym wrogiem? Odpowiedź wydaje się oczywista i łatwo się domyślić, jak antropolog postąpi. Mimo początkowej, standardowej – można rzec – przewidywalności, akcja rozkręca się niemal niezauważalnie.

Tutaj muszę wspomnieć o pierwszym, ogromnym plusie „Chemii śmierci”. Nastrój. Simon Beckett, jak nikt inny, potrafi snuć wokół czytelnika misterną sieć złożoną z drobnych aluzji, niedopowiedzeń i gęstniejącego klimatu, by w najmniej oczekiwanym momencie złapać ofiarę i przydusić ją mroczną kwintesencją zbrodni i strachu. Następnie wytrawny łowca rozluźnia więzy, pokazuje wyjście – szansę na uniknięcie nieuchronnej, zdawałoby się, śmierci. Nic z tego! Szybko widzimy, że nie ma tak łatwo. Nie uda się. Nie tym razem. Choć znów, mimo nokautujących ciosów spadających na bohatera i niebezpiecznych zwrotów akcji, pojawia się nadzieja. I tak dalej – za każdym razem jednak inaczej i intensywniej – autor więzi czytelnika w swej opowieści i nie wypuszcza go. Ba, czytając, sami, niczym nałogowcy, pragniemy brnąć głębiej i głębiej, pełni wiary, że w końcu rozwiążemy zagadkę!

Poza fenomenalnie oddanym (buduje go niemal każde słowo powieści!), mrocznym, kryminalnym klimatem, obrazu dopełniają świetnie skonstruowane postacie. Mamy tu bowiem do czynienia z całą plejadą osobliwości – od wiejskich ogrodników, przez pastora, szefa policji i grupę kobiet, aż po głównego zainteresowanego – doktora Huntera. Wszyscy żyją własnym życiem, mają swoje sprawy i są tam, gdzie być powinni. Nawet morderca tu pasuje: ukryty pod maską zwykłego, szarego mieszkańca, realizuje swe mordercze plany i dokonuje ohydnych zbrodni.

Nie będę psuł zabawy nikomu, kto tej powieści nie czytał. Nie powiem, czego się spodziewać, jak myśleć i na co zwracać uwagę. Czego bym nie powiedział, Simon Beckett i tak was zaskoczy.  Niech za rekomendację posłużą słowa z okładki, które po prostu muszę tu przytoczyć: "Już po trzydziestu sekundach przechodzi cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać, dziękujesz Bogu, że to tylko powieść."
Trzymajcie się krzeseł…

Korekta: Natalia Bieniaszewska

Autor:Simon BeckettSimon-Beckett-Chemia-smierci-qfant

Tytuł:Chemia śmierci

Data wydania:2010

Wydawnictwo:Amber

Pozostałe dane:ISBN: 83-241-2445-4

Tytuł oryginału: The chemistry of death

Liczba stron: 248

Wymiary: 145 x 205 mm

Tłumaczenie: Jan Kraśko

Cena: 29,80 zł

%d bloggers like this: