Libba Bray „Wróżbiarze”

Libba Bray „Wróżbiarze”


Autor: Maryla Kowalska

Gramy w karty. To już kolejne rozdanie: poprzednie poszły Ci kiepsko, karty były słabe. Ale teraz znów przetasowaliśmy talię, więc radośnie dobierasz kolorowe kartoniki. Układasz je w dłoni koszulkami w moją stronę, żebym nie podglądała. Wreszcie rzucasz wzrokiem na obrazki... i załamanie nerwowe gotowe. Te same karty, co w poprzednim rozdaniu. Ba, te same, co w przedostatnim! Po Twojej wydłużonej minie widzę, że mam zwycięstwo praktycznie w kieszeni. No i co masz zrobić z takim pechem? Może spróbujesz rozegrać nową grę starymi kartami? Tylko czy w ogóle można wygrać rozgrywkę, w której przeciwnik zna wszystkie Twoje ruchy kilka minut naprzód?

Otwierając książkę „Wróżbiarze” byłam załamana dokładnie tak samo, jak gracz z kiepskimi kartami. Wystarczy rzucić okiem na figury, jakimi gra Libba Bray, aby stracić resztki nadziei. Bohaterka: wyszczekana chłopczyca nie mająca krzty szacunku dla starszych, na dodatek wyposażona w nadnaturalne moce. Jeśli kiedykolwiek spędziliście choć 5 minut na jednym z różowych blogów internetowych, wiecie, czym grozi towarzystwo takiej pannicy. Dalej: grupa tytułowych wróżbiarzy, nastolatków obdarzonych umiejętnościami uzdrawiania, znikania i tym podobnymi. Pierwszy rozdział niemal na siłę naszpikowany realiami lat dwudziestych i nazwiskami celebrytów z tego okresu. Wreszcie gwóźdź do trumny, już na pierwszej stronie: narracja w czasie teraźniejszym, z rozmachem opisująca uczucia wiatru wiejącego ulicami Nowego Jorku i jego (wiatru) przemyślenia na temat zła w ludzkiej duszy.

Zaczynając książkę płakałam z rozpaczy, którą pogłębiała jeszcze grubość lektury. „Do końca świata jej nie skończę!”

Cóż, skoro pan każe, sługa musi: zakasałam rękawy i ruszyłam do boju. Uwinęłam się w niecałe dwa dni, a teraz buszuję po stronie internetowej cyklu „Wróżbiarze”. Myślę, że to może dać Wam pojęcie, jak mylne były moje przewidywania względem książki.

Podobnie jak nasz karciarz z pierwszego akapitu, Libba Bray zdecydowała się osiągnąć jak najwięcej grając kiepskimi kartami. Z niemal wszystkimi moimi zastrzeżeniami rozprawiała się jedno po drugim, dając w zamian wiele godzin lektury, która oderwała mnie od nieprzyjaznego świata poza okładkami książki (i która wrzuciła w jeszcze bardziej nieprzyjazny świat duchów i morderców, ale o tym zaraz).

Po tak kiepskim starcie z narracją w czasie teraźniejszym i bogatym życiem emocjonalnym jesiennego wiatru tak naprawdę dosyć łatwo jest się poprawić. Na szczęście wyż stylistyczno-fabularny utrzymuje się potem przez całe sześćset stron, pomijając potknięcia w tłumaczeniu, które czasem bawią w trochę nieodpowiednich momentach. Niemniej, narracja i opisy wprowadzają prawdziwie filmową atmosferę: migoczące światła latarni, skradające się cienie, przytłaczająca atmosfera opuszczonego domostwa. Książka zdecydowanie nadaje się do przeniesienia na ekran. Sceny walki ze złem zamieszkującym dom Idy Knowles aż się o to proszą: żywe trupy przebijające przypominające membranę ściany to tylko jeden z robiących wrażenie opisów, jakie Was czekają.

Sama historia stanowi połączenie elementów całkowicie oklepanych. Grupa młodych ludzi mająca bronić świat – to historia równie stara, co owa wymagająca obrony kula ziemska. Jednak u Libby Bray wszystko idzie nie tak: Wróżbiarze boją się swoich mocy lub wręcz o nich nie wiedzą, zaprzedają je dla własnych korzyści, wyrzekają się ich w imię rozmaitych powodów. Mają tworzyć zgrany zespół walczący ze złem, ale nie znają się, niektórzy z nich nigdy nie widzieli się na oczy, choć mieszkają w tym samym mieście. Albo, wręcz przeciwnie: są dobrymi przyjaciółmi, ale utrzymują tę przyjaźń w wyraźnie określonych granicach. Zaufanie nigdy nie jest tak duże, by wyznać drugiej osobie, że „umiem czytać w twoich myślach”. Infantylnie rozpoczynająca się powieść z czasem zmienia się w całkiem poważną opowieść o lęku, ciągłym braku zaufania i obcości, której nie może zapobiec nawet miłość. To naprawdę zaskakujące, jak w tak w gruncie rzeczy lekkiej, popowej powieści autorce udało się przemycić elementy mocno oddziaływujące na umysł czytelnika. Na odkrycie Ameryki nie ma co liczyć; podobnie jak cały konflikt, na którym oparta jest fabuła, wszystko to już gdzieś było. Jednak u Bray zostaje podane w taki sposób, że nawet się nie skrzywiłam, łykając kolejnego odgrzanego kotleta.

Ku mojemu zaskoczeniu (to wyrażenie powtarza się stanowczo zbyt często w tej recenzji) jednym z największych plusów „Wróżbiarzy” są bohaterowie. Po raz kolejny autorka sięga po znane już charaktery, jednak to wcale nie przeszkadza. Denerwująca, pyskata pannica o charakterze określanym w Internecie jako Mary Sue przypadła mi do serca już około dwusetnej strony (wbrew pozorom to wcale nie dużo), ukazując swoje drugie oblicze. Wciąż irytujące, ale kierowane racjonalnymi pobudkami i bardzo prawdopodobne u osiemnastolatki. Czarujący, przystojny złodziejaszek, kolejna jakże sztampowa postać, pozwolił autorce na zilustrowanie kontrastu pomiędzy wyglądem i życiem wewnętrznym, opiniami, jakie wyrabiamy sobie o innych ludziach i ich rzeczywistej osobowości. Grzeczna dziewczynka i córeczka mamusi powoli wyzwalająca się spod szklanego klosza, zamknięty w sobie bibliotekarz ukrywający swoją przeszłość, szalony wujaszek wierzący w duchy. Nie mogę Was okłamywać: czytaliście to już. Jednak nigdy nie czytaliście tego z taką radością.

Nawet relacje pomiędzy bohaterami, od samego początku oflagowane wyraźnie napisami: „Będziemy parą!” lub „Zdradzę cię!”, zaserwowane są w nienachalny sposób. Libba Bray pozwala Wam poczuć raczej satysfakcję z faktu, iż odgadło się właściwie przyszłość postaci, niż irytację spowodowaną przewidywalnością relacji.

Tak naprawdę „Wróżbiarzy” mogę skomentować jednym zdaniem: bardzo oklepany temat, odczarowany przez autorkę i wciągający bez reszty. Książka jest gruba, co czytelnik nauczy się szybko doceniać, i już szykują się jej kolejne części. Bohaterowie przypadają do serca. Fabuła budzi dreszcz i gęsią skórkę. I do tego wszystkiego cudowne czasy pomiędzy dwoma wojnami, niby beztroskie, a jednak w cieniu tragedii. „Wróżbiarze” to porządnie napisana powieść „z duszą”, która wyziera spomiędzy liter. Autorka świetnie się bawiła, pisząc ją. Skąd wiem? Bo fantastycznie się bawiłam, czytając.

 

Korekta: Iga Pączek

Autor: Libba Braywróżbiarze_qfant

Tytuł: Wróżbiarze

Data wydania: listopad 2012

Wydawnictwo: Mag

Pozostałe dane: Tytuł oryginalny: The Diviners

Przekład: Anna Studniarek

Liczba stron: 556

ISBN: 978-83-7480-276-5

 

%d bloggers like this: