Kaui Hart Hemmings, „Spadkobiercy”

Kaui Hart Hemmings, „Spadkobiercy”


Autor: Jagoda Wochlik

Film „Spadkobiercy” z Georgem Clooneyem był jednym z najpoważniejszych kandydatów do Oscara w 2012 roku. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, powieść, na podstawie której powstał scenariusz, została przy okazji wydobyta na światło dzienne. Dyskutowano nie tylko o filmie, który w ostatecznym rozrachunku okazał się wielkim przegranym, zdobywając jedynie statuetkę za najlepszy scenariusz, ale także o tekście, będącym źródłem inspiracji do jego powstania. Wielu czytelników nie przepada za porównywaniem dzieł filmowych z książkowymi pierwowzorami, często decydując się na zapoznanie tylko z jednym z przedstawień. Inni z kolei unikają oglądania filmów, gdyż twierdzą, że absolutnie żaden nie dorówna obrazowi, który stworzyli sobie w umyśle podczas lektury książki. Ja jestem z tych trzecich. Tych, którzy uwielbiają porównania i gdy tylko dowiadują się, że obejrzany przez nich film został nakręcony na podstawie powieści, muszą po nią sięgnąć. Równie chętnie też oglądam film, jeśli czytałam wcześniej książkę. Dlatego zdecydowałam się sięgnąć po dzieło Kaui Hart Hemmings.

„Spadkobiercy” to historia Matta Kinga. Można o nim powiedzieć, że jest wręcz „skazany” na szczęście. Ma wielkie pieniądze, żonę oraz dwie córki, mieszka na Hawajach, a skąd bliżej do raju niż stamtąd właśnie? Mit szczęśliwej rodziny rozwiewa się jednak w momencie, gdy Joanie, małżonka Matta, ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę. Mężczyzna zmuszony zostaje do zaopiekowania się swoimi dorastającymi córkami – dziesięcioletnią Scottie oraz siedemnastoletnią Alex. Wystawiony na próbę zaczyna powoli rozumieć, iż córki, którymi do tej pory niemal się nie interesował, są zupełnie obcymi mu istotami, za które zmuszony będzie wziąć odpowiedzialność. Stopniowo wychodzą także na jaw fakty z życia jego żony, o jakich nie miał pojęcia.

Powieść Kaui Hart Hemmings jest obyczajowym obrazkiem stawiającym pytania, czym jest rodzina oraz jakie powinny panować w niej relacje. Obserwujemy powolną przemianę Matta, który od poglądu, iż jedyne, czego należy oczekiwać od ojca, to nieobecność w życiu dziecka, stopniowo zmierza ku roli odpowiedzialnego rodzica, nie tylko pragnącego się zaopiekować swoimi córkami, ale także chcącego poznać je, dowiedzieć się, jakimi stają się osobami. „Spadkobiercy” to opowieść o różnych rodzajach miłości. Mamy tu zarówno historię miłości małżeńskiej pogrążonej w głębokim kryzysie, ale także o pierwszym zauroczeniu. Mamy również opowieść o trudach dojrzewania, na którego różnych etapach są zarówno Alex, jak i młodsza Scottie. Bohaterowie borykają się z problemem zdrady – małżeńskiej, ale także takiej, której dopuszcza się matka wobec syna. Jest wreszcie opowieść moim zdaniem najlepiej i najpiękniej nakreślona. Historia, która w „Spadkobiercach” odzwierciedla się w walce głównego bohatera o ziemię, zatem tytułowy spadek właśnie. To historia miłości człowieka do posiadanej przez niego ziemi, do swojego kawałka świata odziedziczonego po przodkach. Do swojego w nim miejsca. To historia o tym, jak pokolenia, które były przed nami, kształtują teraźniejszość, nas samych, naszą osobowość, nasze geny. To opowieść o tym, jak my naszym życiem wpływamy na tych, którzy przyjdą po nas. Wątek ziemi jest w powieści zaledwie poboczny, ale wydaje mi się najlepiej zrealizowany. Korzenie, zarówno w sensie dosłownym, jako miejsce, do którego jesteśmy przywiązani, jak i metaforycznym, czyli naszego pochodzenia, grają w powieści Kaui Hart Hemmings zasadniczą rolę.

Choć historia Matta, jego przemiany i stopniowego wcielania się w rolę ojca, a także procesu zdawania sobie sprawy, że kocha swoją umierająca żonę, jest zrealizowana bardzo dobrze i nie można jej niczego zarzucić, to jednocześnie nie jest jedną z tych, które poruszają do głębi. „Spadkobiercy” to nie jest powieść, po której przeczytaniu człowiek wciąż odtwarza ją w głowie, zadaje pytania, czuje się wzruszony. To nie jest powieść, która zostawia go emocjonalnie bezbronnym. Moim zdaniem czegoś w niej brakuje. Jest jak tort bez wisienki na czubku.

Gdy myślę o „Spadkobiercach”, do głowy przychodzi mi stwierdzenie, że to zmarnowana szansa. Autorka stworzyła powieść dobrą, ale nie rewelacyjną. Taką, którą człowiek przeżywa, ale przeczytawszy ostatnie zdanie dość szybko przechodzi nad nią do porządku dziennego. To taki trochę wielki przegrany, jak jej filmowy odpowiednik. Spodziewasz się Oscara dla najlepszego filmu, najlepszego aktora. Dostajesz statuetkę za scenariusz, na otarcie łez. Podchodzisz do książki z wielkimi oczekiwaniami. Myślisz, że tobą wstrząśnie, pozostawi bezbronnym. A dostajesz po prostu dobrą powieść. I tyle.

 

Korekta: Iga Pączek

 

Autor: Hemmings Kaui Hartspadkobiercy_qfant

Wydawca: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak

Okładka miękka

Data premiery: 2012-02-08

%d bloggers like this: