Frederick Forsyth „Czarna lista”

Frederick Forsyth „Czarna lista”


Recenzowała: Joanna Kubica

Dawno dawno temu przeczytałam świetną książkę pod tytułem „Dzień Szakala”. Gdy w ostatnim czasie sięgnęłam po powieść „Czarna lista”, w pierwszej chwili nie skojarzyłam, że obie książki zostały napisane przez jednego autora. Od czasu porywającej historii o planowanym zamachu na życie prezydenta Charlesa de Gaulle'a, wiele się w twórczości Forsytha zmieniło. Niestety na gorsze. Tymczasem „Czarna lista” przez specjalistów od promocji przedstawiana jest jako „powrót do korzeni” czyli do słynnego „Dnia szakala”. Czy tak jest w istocie?

Rok 2014. USA i Wielką Brytanią wstrząsa seria na pozór przypadkowych zabójstw. Morderstwa łączy jednak wspólny mianownik – zabójcy to nawróceni na fanatyczny dżihad islamiści, zainspirowani zamieszczanymi w internecie kazaniami wzywającymi do mordowania niewiernych. Tajemniczy Kaznodzieja trafia na super tajną listę, na której znajdują się terroryści tak groźni dla bezpieczeństwa USA, że postanowiono ich zabić, bez silenia się na stawianie przed sądem i procesu. Sprawa trafia do specjalnej jednostki „łowcy głów”, której najlepszym agentem jest niejaki Tropiciel – były podpułkownik marines. Gdy w wyniku działań Kaznodziei zginie bliski członek rodziny Tropiciela, agent zrobi wszystko, by doprowadzić sprawę do końca.

Przyznam, że w czasie lektury miałam jeden kryzys czytelniczy. I to na samym początku. Pierwsze pięćdziesiąt, siedemdziesiąt stron szło mi jak po grudzie. Gdyby nie fakt, że jako recenzent jestem zobowiązana do zapoznania się z treścią utworu, bo przecież muszę go zrecenzować, być może w kryzysowym momencie rzuciłabym powieścią w kąt i nigdy więcej nie otworzyła. A wszystko dlatego, że miałam wrażenie, że czytam jakąś notę biograficzną amerykańskiego żołnierza oraz jego rodziny lub nudne sprawozdanie wojskowe, w którym kompletnie brak jakiejkolwiek akcji, aczkolwiek wojskowi służbiści być może znajdą tam parę intrygujących ciekawostek.

Na szczęście ten, kto przejdzie trudny i nużący wstęp, zostanie wynagrodzony. Gdy zaczynamy śledzić poczynania Tropiciela, akcja nabiera rozpędu, a lektura wciąga czytelnika coraz bardziej. Tropienie Kaznodziei nie jest łatwym zadaniem. Przeciwnik to inteligentny i groźny terrorysta, który nie tworzy siatki zwolenników organizacji terrorystycznej i nie planuje widowiskowej powtórki z WTC. Mimo to siła jego perswazji, zbiera przerażające żniwo. A on pozostaje nieuchwytny.

Moim zdaniem „Czarna lista” jest dobrym thrillerem, ale niestety... zaledwie dobrym. Po pierwsze, czytelnik, który przeczytał świetny „Dzień Szakala”, będzie rozczarowany – pomimo zapewnień speców od promocji (którym nigdy nie można wierzyć na słowo!), „Czarna lista” nie ma szans dorównać najlepszej powieści autora czyli „Dniu Szakala”. Porównanie działa tylko na niekorzyść ostatniej książki pióra Fredericka Forsytha. Postacie Tropiciela i Kaznodziei są zbyt papierowe i nieco bez wyrazu. Styl pisania jest nierówny – raz powieść czyta się niczym nudne sprawozdanie, raz niczym wciągający reportaż.

Na koniec, żeby nie było, że tylko się czepiam – pewna rzecz niezmiernie mi się podoba w stylu Forsytha. Mam tutaj na myśli oszczędność opisu. Nieraz czytałam już thriller, w którym autor nie dość, że zanudza czytelnika długim opisem miejsca wydarzeń, to potem rujnuje scenę akcji detalicznym opisem broni i jej zastosowania. Człowiek zamiast czytać z wypiekami na twarzy o kolejnych działaniach bohatera, dowiaduje się naprawdę zbędnych w danym momencie informacji. U Forsytha tego nie uświadczysz i chwała mu za to. Mam jednak słabość do jego twórczości i jestem mu wstanie wiele wybaczyć.

 

Korekta: Katarzyna Tatomirczarna-lista-qfant

 

  • Autor: Frederick Forsyth
  • Tytuł: Czarna lista
  • Tytuł oryginału: The kill list
  • Tłumaczenie: Andrzej Niewiadomski
  • Wydanie: 2014
  • Wydawnictwo: Albatros
  • ISBN: 978-83-7885-745-7 (oprawa twarda)
  • ISBN: 978-83-7885-744-0 (oprawa miękka)
%d bloggers like this: