Elżbieta Cherezińska, „Korona śniegu i krwi”

Elżbieta Cherezińska, „Korona śniegu i krwi”


Autor: Natalia Bilska

Istnieją książki-drinki, uderzające do głowy już po kilku stronach, książki-labirynty, po których tygodniami błądzi się w poszukiwaniu jaskini skarbów. Zwalające z nóg książki-młoty, wywołujące długotrwały ból głowy, czy powieści-demony, które wysysają z czytelnika wszystkie siły życiowe. Niektóre działają jak środek uspokajający – niczym przysłowiowe „tabletki ze słów” – inne doładowują organizm lepiej niż kofeina, dzięki czemu świat za oknem wydaje się mniej szarobury. Takie właśnie „kawowe” działanie ma powieść Elżbiety Cherezińskiej. Jeden łyczek wystarczy, żeby obudzić wyobraźnię i zmusić do pracy szare komórki.

A jest co budzić, drodzy państwo, ponieważ autorka sagi o wikingach przenosi nas tym razem w świat rozbicia dzielnicowego. Trzynasty wiek, wiele drobnych księstewek, Piastowie rozplenieni niczym kąkol na zagonie, zagrożeni ze wszystkich stron najazdami i niezdolni do nawiązania ze sobą trwałych sojuszów. Klątwa to, czy ironia losu? A może po prostu typowo polska zdolność do sprowadzania na własną głowę coraz to nowych kłopotów? Jedni twierdzą, że wszystkiemu winien Bolesław Śmiały, który swego czasu zamordował biskupa Stanisława, narażając się na gniew Siły Wyższej (Jakub Świnka ma na ten temat nieco inne zdanie, ale woli je zachować dla siebie), inni obwiniają o wszystko burzliwą, Piastowską naturę. Nie ma nic gorszego, niż zjazdy Piastów! – powiadają starcy, mądrze kiwając głowami, i przypominają mordy, porwania, burdy i międzynarodowe afery z udziałem polskich książąt. Czy istnieje choć cień nadziei, że znajdzie się ktoś na tyle silny i sprytny, żeby połączyć rozbite dzielnice w jedno królestwo?

To jeszcze nie wszystko. W lasach nadal ukrywają się przedstawiciele Starszej Krwi, poganie, którzy wciąż mają spory wpływ na losy współczesnego świata. Jednym z ostatnich bastionów jest… burdel, prowadzony przez panią Ludwinę z rodziny znanych, świdnickich browarników. Jej „zielone dziewczęta” nie tylko biegają na sabaty i oddają cześć Matce Ziemi, przede wszystkim zdobywają serca (i nie tylko serca) możnych panów ze Śląska oraz Małej i Starszej Polski. Henryk Śląski nawet nie przypuszcza, że Jemioła, dziewczyna, która wpadła mu w oko, to ktoś więcej, niż zawodowa nierządnica. A jednak. Czasem „historii sprężyna” zgina się całkiem w inną stronę, niż można by podejrzewać, właśnie za sprawą pozornie zwyczajnych ludzi.

Świat Cherezińskiej jest barwny, wyrazisty i aż gęsty od emocji. Bohaterowie, których do tej pory znaliśmy jedynie z podręczników, stają przed nami jak żywi: książę Przemysł, Władzio zwany Karłem, święta Kinga, Henryk Probus czy arcybiskup Jakub Świnka. Lubimy ich lub nie, irytują nas, zachwycają i doprowadzają do szału swoim zachowaniem – są ludzcy i bliscy, jedyni w swoim rodzaju. W powieści pojawia się wiele osób, autorka potrafi jednak każdej, nawet najbardziej epizodycznej postaci przypisać cechy właściwe tylko jej i nikomu innemu. Nie ma obawy, że utoniemy w tłumie bliźniaczo do siebie podobnych, historycznych posągów, nudnych aż do ataku ziewania; niebezpieczeństwo polega na czymś odwrotnym – mamy dużą szansę przywiązać się zbyt mocno do zbyt wielu postaci i stracić dla nich głowę.

W historyczne realia wdzierają się elementy fantastyki – zgodnie zresztą ze średniowieczną wizją rzeczywistości. Nikogo nie dziwi, że Kinga konferuje z Matką Boską, lewituje i pachnie liliami, w końcu już za życia została naznaczona świętością. Natomiast Jakub Świnka ma bliski kontakt z Jezusem, który daje mu znaki i pomaga podejmować decyzje. Zmarli wtrącają się w sprawy żyjących, żyjący nieustannie stykają się ze zmarłymi, granice między światami rzadko bywają zamknięte na cztery spusty. Mechtylda Askańska (mój ulubiony „czarny charakter” powieści) potrafi rzucać uroki niczym baśniowa wiedźma i jest mistrzynią trucizn, po lasach grasują wilkołaki, w jaskini pod Wawelem można znaleźć autentyczne smocze łuski, natomiast znaki heraldyczne książąt: gryfy, lwy, orły ożywają i potrafią, w obronie podopiecznych, rzucić się do gardła przeciwnikowi.

W dodatku, co też nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę epokę, w której rozgrywa się akcja, w świadomości polskich książąt głęboko tkwią wątki rodem z legend arturiańskich. Leitmotivem „Korony śniegu i krwi” jest pieśń o Balinie i przeklętym mieczu, nierozerwalnie związana z fabułą powieści. Nie raz i nie dwa padają też imiona Lancelota, Percivala czy Galahada, Piastowie używają ich jako przydomków, losy bohaterów traktując jako inspirację do rozmaitych działań. Przemysł tworzy nawet swoją własną wersję Okrągłego Stołu.

Utwór Cherezińskiej to nie tylko wciągająca opowieść o czasach dawno minionych i ludziach uwikłanych w wielkie wydarzenia, to także – jeśli nie przede wszystkim – doskonała ilustracja prac mediewisty Jacquesa Le Goffa, który interesował się światem średniowiecznej wyobraźni. Podczas lektury nie wyczuwa się „zgrzytów”, wszystkie elementy do siebie pasują, autorka w subtelny sposób splata fikcję z historyczną prawdą, fantastykę ze średniowiecznymi realiami. Dzięki temu dostajemy do ręki powieść nie tylko mądrą i wielowymiarową, ale zachowującą też lekkość właściwą dla produktów popkultury. Można by się sprzeczać o to, czy mamy do czynienia z historyczną fantastyką, czy z powieścią historyczną z elementami fantastyki, a może jeszcze z czymś innym? Nie o próby szufladkowania tu jednak chodzi. Ważne, że Cherezińska napisała wciągającą opowieść o świecie, który już nie istnieje, ale stanowi część naszej historii – a tym samym naszej tożsamości kulturowej. Opowieść o mało znanym królu, który rzucił się z motyką na słońce i zapłacił za to najwyższą cenę.

 

Korekta: Iga Pączek

 

Autor: Elżbieta Cherezińskakorona_sniegu_krwi_qfant

Tytuł: Korona śniegu i krwi

Data wydania: 26 czerwca 2012

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Pozostałe dane: ISBN: 978-83-7506-994-5

 

%d bloggers like this: