Anna Kendall, „Nadejście mrocznej mgły” („Kroniki Duszorośli”, tom 2)

Anna Kendall, „Nadejście mrocznej mgły” („Kroniki Duszorośli”, tom 2)


Recenzowała: Jagoda Wochlik

Ciemność widzę, oj, widzę ciemność!

„Nadejście mrocznej mgły” to drugi tom „Kronik Duszorośli” Anny Kendall, na które składają się także „Na drugą stronę” oraz niewydany jeszcze „Jasny i straszliwy miecz”. Z trylogiami często tak bywa, że drugi tom jest po prostu dość nudnym łącznikiem między świetnym otwarciem a rozwiązaniem intrygi. Czy Kendall powieliła ten schemat?
Roger nie jest już dzieckiem. Wiedzie spokojną egzystencję u boku Maggie i Jee. Prowadzi gospodę. Jednak dawne życie szybko się o niego upomni. Nawet do małej wioski, którą zamieszkuje, dociera wieść, że na Reginokrację napadają dzicy. Młody wódz pragnie nie tylko spełnienia warunków umowy zawartej przez zmarłą królową z jego ojcem, a więc ożenku z sześcioletnią księżniczką, ale także przeszukuje kraj w poszukiwaniu mordercy ojca. Roger decyduje się ponownie ruszyć w drogę.
W „Nadejściu mrocznej mgły” Kendall w pewnym stopniu kontynuuje wątki rozpoczęte w części pierwszej. Odpowiada na niektóre pytania, wprowadza nowe postaci. Grubą kreską nakreśla tematy w jedynce jedynie zarysowane – wojnę między Duszoroślanami a adeptami sztuk duszy oraz spór ideologiczny między czarownicami a hisafami. Wszystko to bardzo pięknie i nawet dobrze brzmi, ale wydaje się, że Kendall zupełnie nie miała pomysłu na tę powieść. Roger podróżuje i przemieszcza po świecie, ale jakby sam nie wiedział po co. Miota się z miejsca na miejsce, czytelnik razem z nim, niby coś się dzieje, ale nic z tego nie wynika. No właśnie, wciąż czekamy na zawiązanie akcji, ale ono nie następuje.
Co gorsza Kendall wprowadza nowych bohaterów. Oczywiście nie byłoby w tym nic złego, gdyby autorka miała na nich pomysł, ale tak nie jest. Nowe postaci pojawiają się zupełnie Deus ex machina. Spadają z nieba (niestety, niekiedy nawet dosłownie), kiedy są potrzebne. Roger w kłopotach? Przywołajmy jego nigdy niewidzianego ojca. Roger nie ma obiektu westchnień? Ześlijmy mu czarodziejkę, umarłą, czy kim ona tam właściwie jest. Takie przykłady można by mnożyć. Jest ich żenująco dużo.
O pomstę do nieba woła sposób, w jaki autorka rozwiązała wątek adeptek sztuk duszy. Kolejne bohaterki odwiedzają Rogera, by wydawać mu sprzeczne polecenia. Raz mówią „księżniczka nie ma znaczenia”, innym razem „to o księżniczkę w tym wszystkim chodzi”. Raz każą bohaterowi wracać do Maggie, innym razem twierdzą, że kategorycznie nie wolno mu tego zrobić. Ale przecież wszystko można wytłumaczyć brakiem potrzebnych informacji, niewiedzą albo zmianą sytuacji. I to mają być czarownice? Kendall bezradnie miota się po własnym uniwersum, z każdym rozdziałem udowadniając, że nie ma pomysłu na tę książkę.
„Nadejście mrocznej mgły” to powieść bez pomysłu, bez ładu i składu. Nie ma tu głównej osi fabuły, a cała „intryga” zostaje rozwiązana tak banalnie i żenująco, że nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Anny Kendall nie ratuje nawet tłumaczenie, że drugi tom w trylogiach jest zawsze tym najsłabszym. Fatalna książka. Nie mam pojęcia, jak Kendall pozbiera to wszystko do kupy, by zakończyć choćby w połowie tak dobrze, jak zaczęła tę trylogię.

Korekta: Katarzyna Tatomir

tytuł: „Nadejście mrocznej mgły”nadejscie-mrocznej-mgly-b-iext28447539
autor: Anna Kendall
cykl: „Kroniki Duszorośli” (tom 2)
tłumaczenie: Michał Jakuszewski
tytuł oryginału: Dark Mist Rising
data wydania: grudzień 2015
ISBN: 9788377851661
liczba stron: 484

%d bloggers like this: