Angus Donald, „Ojciec Chrzestny z Sherwood”

Angus Donald, „Ojciec Chrzestny z Sherwood”


Autor: Kamil D. Dolik

Któż nie zna opowieści o szlachetnym banicie z lasu Sherwood? O Robinie, który okradał bogatych, by dawać biednym? Chyba każdy miał kiedyś styczność z tym zbójcą i jego dziką kompanią, wyjętą spod praw średniowiecznej Anglii. Robin Hood, książę złodziei, to postać, która – mnie osobiście – fascynuje od chwili, gdy, jako młody brzdąc, obejrzałem słynny serial BBC. Z samego serialu, niestety, nie pamiętam już wiele, ale postać Robina i urzekający nastrój lasu Sherwood wryły się w głąb mego umysłu na stałe. Później, wielokrotnie oglądałem kolejne wersje przygód banity z Sherwood (nie wyłączając przezabawnej parodii zatytułowanej: „Faceci w Rajtuzach”), a nawet sam wcieliłem się w jego skórę w (bardzo dobrej, swoją drogą) taktycznej grze komputerowej „Robin Hood: Legenda Sherwood”. Nic zatem dziwnego, że gdy natknąłem się na powieść Angusa Donalda pod tytułem: „Ojciec Chrzestny z Sherwood”, reklamowaną jako nowa, mroczniejsza wersja przygód słynnego bandyty, niemal natychmiast zarezerwowałem sobie egzemplarz owej księgi i czas na jej lekturę.

 

Na początek powiedzmy sobie szczerze – reklamowana jako „ukazująca zupełnie nowe oblicze Robin Hooda” powieść, wcale taką nie jest. Fakt, że jest mroczniejsza i brutalniejsza, niż wcześniejsze, znane mi bajania o Robinie, jednakże to jeszcze nie świadczy o jakiejś szczególnej oryginalności. Co więcej, pomimo że jest to powieść o Robin Hoodzie, trudno nazwać go jej głównym bohaterem. Jego postać pojawia się bowiem na pierwszym planie wydarzeń zaskakująco rzadko. Przydomek głównego bohatera w tym przypadku dużo bardziej pasuje do niejakiego Alana z Nottingham. To właśnie z jego perspektywy poznajemy całą historię i to na perypetiach młodego Alana koncentruje się lwia część tej opowieści. Coś podobnego widziałem ostatnio w „Zimowym Monarsze” Cornwella Bernarda, w której to – pomimo iż była to powieść traktująca o Królu Arturze – głównym bohaterem był nie Artur, lecz jeden z jego wojów. Wracając do naszego Alana – muszę przyznać, że przygody, w których bierze udział, mogą się podobać. Czytając jego pamiętnik (albowiem cały „Ojciec Chrzestny z Sherwood” stylizowany jest właśnie na pamiętnik imć Alana – kolejny zabieg, który skojarzył mi się z „Zimowym Monarchą”) zostajemy wciągnięci w wir awanturniczej przygody, w której znalazło się miejsce na wątek romansowy, motyw zdrady czy nawet wielką bitwę. Całość została opisana w całkiem poprawny sposób (przemknąłem przez powieść błyskawicznie, bez uczucia znużenia), choć bez większych rewelacji. Podobały mi się opisy lasu, otoczenia bohatera – za nie daję zdecydowany plus. Niby nic wielkiego, a czytało się przyjemnie. Kreacje bohaterów również uznać mogę za poprawne, po pewnym czasie czułem sympatię do niektórych z postaci, do innych zaś – zdecydowaną niechęć. Zawiodłem się jedynie na kreacji samego Robina – pomimo zapowiedzi, okazała się ona dość standardowa.

Jak, w ogólnym rozrachunku, prezentuje się „Ojciec Chrzestny z Sherwood”?
Z jednej strony, oferuje on sporą dawkę akcji, osadzoną w fascynujących realiach,
z drugiej – nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mogło być zdecydowanie lepiej – historia bardziej zagmatwana, gdzieniegdzie lepiej przemyślana. Osoby oczekujące od powieści jakiegoś głębszego przesłania zdecydowanie nie mają czego w tej pozycji szukać, podobnie jak co wrażliwsi Czytelnicy, których zrazić może brutalność niektórych scen. Pozostali znajdą w „Ojcu Chrzestnym…” dobrą historię przygodową, w sam raz do niezobowiązującej lektury podczas podróży lub na nudny wieczór. Ot, relaksator na początek lata, powiedzmy.

Korekta: Natalia Bieniaszewska

Autor:Angus Donaldojciec_chrzestny_z_sherwood_qfant

Tytuł:Ojciec Chrzestny z Sherwood

Data wydania:czerwiec 2010

Wydawnictwo:Amber

Ilość stron: 240 str., broszura

Format: 148 x210,

EAN 9788324136810

Cena: 29,80 zł

%d bloggers like this: