Adrian Tchaikovsky, „Wrota mistrza wojny”

Adrian Tchaikovsky, „Wrota mistrza wojny”


Recenzował: Łukasz Szatkowski

Zwycięstwo w powietrznej wojnie o Kolegium oddaliło nieco od miasta żukowców widmo podboju przez Imperium. Osowcy jednak nie mają zamiaru rezygnować i po przegrupowaniu ich armie ponownie wyruszają na Niziny z kilkoma nowymi sztuczkami w zanadrzu. Co ostatecznie będą znaczyły konwencjonalne wojenne starcia w obliczu pradawnej grozy, którą chce uwolnić imperatorowa?
„Wrota mistrza wojny” dzielą się na dwa główne wątki – powtórny atak armii osowców na Niziny oraz starcie Sedy i Che w puszczy modliszowców. Choć imperatorowa większość swoich wysiłków skupia właśnie na tej wyprawie, to dba również o sytuację na froncie i nie puszcza wojskowych samopas. Niewtajemniczeni w jej plany pojętni generałowie nie potrafią utrzymać wysokiego morale, zresztą nie mają zbyt wiele do powiedzenia, bo poza agentami Rekefu muszą jeszcze uważać na członków nowej służby przemawiającej głosem samej Sedy. Ciężko snuć jakiekolwiek plany, kiedy w jednej chwili jakiś niepojętny mieszaniec może odebrać ci wszystkie uprawnienia, odstawić na boczny tor i zacząć wydawać żołnierzom rozkazy sprzeczne z logiką, o doktrynie wojennej nie wspominając. Biorąc pod uwagę tak lubiane przez Tchaikovsky’ego nawiązania historyczne, można utożsamiać Rekef z NKWD, ale w takim razie czyim odpowiednikiem jest tajemnicza Czerwona Straż? Może zafascynowanej okultyzmem SS?
Choć teoretycznie cykl zbliża się do finału, bo „Wrota…” są już dziewiątą częścią cyklu (a więc przedostatnią, jeśli ostatnio autor nie zmienił planów), to końca historii nie widać. Wręcz przeciwnie, zapowiada się kolejna wielka wojna i to taka, której świat nie widział od czasów rewolucji pojętnych. Zanim nowe zagrożenie zostanie w ogóle zidentyfikowane, o znalezieniu sposobu jego neutralizacji nie wspominając, musi minąć trochę czasu. Czy faktycznie wystarczy na to jeden tom? Czy imperialni i kolegiaccy, pojętni i niepojętni zapomną o dotychczasowych sporach i wspólnie stawią czoło nieznanemu wrogowi?
Jednego można być pewnym – z pewnością nie będzie nudno. Cykl poza drobnymi wyjątkami trzyma poziom przez cały czas, zatem jego miłośnicy mogą spać spokojnie, sięgać po „Wrota mistrza wojny” i z niecierpliwością oczekiwać kolejnego tomu. Z kolei im bliżej końca, tym bardziej mnie ciekawi, czy Tchaikovsky zabłyśnie czymś jeszcze, czy może będzie tylko autorem jednego uniwersum. Czas pokaże.

Korekta: Katarzyna Tatomir

tłumaczenie Jarosław Witold RybskiWrota_mistrza_wojny
tytuł oryginału War Master's Gate
wydawnictwo Rebis
data wydania wrzesień 2014
ISBN 9788378184614
liczba stron 800

%d bloggers like this: