Marcin Gryglik „Chwile ostateczne”

Marcin Gryglik „Chwile ostateczne”


Recenzował: Damian Drabik

Marcin Gryglik, który debiutował literacko w 2010 roku opowiadaniem „Kot” zamieszczonym w piśmie „Science Fiction, Fantasy & Horror”, doczekał się wreszcie wydania debiutanckiej powieści. Ci, którzy znają krótkie formy autora, wiedzą, czego się po nim spodziewać. Gryglik z pewnością nie poprzestanie na prostej historii. Autor łamie wszelkie zasady, serwując czytelnikom mnóstwo niepokoju. Jest szansa, że „Chwile ostateczne” zostaną w wyobraźni czytelników na dłużej.

Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnym podwarszawskim miasteczku Boguty. Pewnego dnia, po trzęsieniu ziemi, okazuje się, że z miasteczka nie można wyjechać. Mieszkańcy w dziwny sposób wracają w to samo miejsce. Kontakt ze światem zostaje zerwany. Nie ma telewizji, radia czy Internetu, działa tylko lokalna rozgłośnia. Z mieszkańcy zaczynają znikać, a budynki zmieniają swoje miejsca. Panikę potęguje fakt, że w mieście grasuje seryjny morderca zwany Wyprawiaczem Skór. Co takiego dzieje się w Bogutach? Czy mieszkańcy znajdą na to pytanie odpowiedź? Czy może jest to koniec świata?

Powieść Gryglika zaskakuje nietypową konwencją. Akcja przez niemal trzysta stron pędzi do przodu jak szalona, co potęguje jeszcze fakt, że książka napisana jest lekkim i przystępnym stylem. Fabuła nie jest szczególnie ambitna, pomimo początkowego zdezorientowania z czasem pojawiają się pewne schematy. Jest to jednak świetna pozycja na ciężkie wieczory.

Ciekawym elementem „Chwil ostatecznych” jest ukazanie pewnych polskich przywar. W jednym z fragmentów autor obrazuje mentalność lokalnych polityków, którzy podczas rady miasta popisują się swoją głupotą ‒ celowo użyto takiej sceny, aby ukazać absurd sytuacji oraz ludzką zawiść. Pozytywnie zaskakuje również zakończenie powieści. Jest ono nieprzewidywalne i pozwala czytelnikowi na własną interpretację.

Niestety powieść Gryglika, pomimo naprawdę ciekawego pomysłu i pewnych niebanalnych rozwiązań, nie powala na kolana. Brakuje w niej przede wszystkim emocji. Czytelnik niestety nie identyfikuje się z żadnym bohaterem. W dużej mierze obojętne jest to, kto zginie, a kto przeżyje. Mamy do czynienia ze zbyt dużą ilością bohaterów, aby dogłębnie przedstawić historię każdego z nich, być może dlatego czytelnik nie identyfikuje się z żadnym. Nawet czarny charakter całkowicie pozbawiony jest psychologicznego rysu. Sporo niedomówień i kilka nielogiczności też nie wpływa pozytywnie na odbiór całości. Niestety pod tym względem powieść Gryglika możemy uznać za przeciętną.

Mimo wszystko fani kryminałów i powieści grozy nie powinni być rozczarowani. Należy przede wszystkim wziąć pod uwagę, że jest to debiut autora. Przyznać trzeba, że wyobraźni mu nie brakuje, a nad warsztatem zawsze można popracować. Miejmy nadzieje, że Marcin Gryglik ma o wiele większe ambicje i dołoży wszelkich starań, aby jego kolejna powieść nie tylko zaskakiwała fabularnymi rozwiązaniami, ale także budową postaci. Powinna także serwować mnóstwo emocji, najlepiej tych skrajnych.

Korekta: Katarzyna Tatomir

oprawa: miękka

format: 135x208 mm

ilość stron: 272

ISBN: 978-83-7835-459-8

%d bloggers like this: