C. S. Friedman, „Dziedzictwo królów”

C. S. Friedman, „Dziedzictwo królów”


Recenzował: Łukasz Szatkowski

                Po zaskakująco dobrym drugim tomie „Trylogii Magistrów” ze znacznym zaciekawieniem czekałem na finał cyklu C. S. Friedman. „Dziedzictwo królów” miało rozwiać wszystkie tajemnice i wątpliwości, a przy tym zaprezentować ostateczne starcie między ludźmi a duszożercami. Całą trylogię wypuściło wydawnictwo Prószyński i S-ka, a warto przypomnieć, że wydawca ten ogłosił jakiś czas temu wycofanie się z rynku fantastyki, zostawiając sobie jedynie najbardziej popularnych pisarzy jak Card czy Pratchett. Na szczęście jednak, jak na poważnego wydawcę przystało, dokończył również większość zaczętych cykli. Cieszmy się zatem przynajmniej z tego i korzystajmy póki można.

                Duszożercy i ich jeźdźcy ostatecznie pokonali nieprzekraczalną do tej pory granicę Gniewu. Kierowanie ludzką ofensywą wziął na swoje barki Salvator, król-pokutnik. Czy bez pomocy Magistrów, którymi gardzi z przyczyn religijnych, ta zakrojona na szeroką skalę militarna akcja ma szanse powodzenia? Czy poznamy w końcu tajemnice Colivara i czy jego zaskakująco kompletna wiedza o starożytnym wrogu wpłynie na losy wojny?

                Mam wrażenie, że Friedman potraktowała „Dziedzictwo królów” jako przydługi epilog. Chwilami rzuca się w oczy brak pomysłu na rozwój fabuły. Ta pozostałość po zakończeniu „Skrzydeł Gniewu” została mocno rozwodniona. Szczególnie rzuca się to w oczy przy bardzo solidnym fabularnie drugim tomie, który uważam za najlepszy z cyklu. Autorka skupiła się głównie na wyjaśnianiu tajemnicy Colivara, na co z resztą czekałem najbardziej. Czegoś tam się można było wcześniej domyśleć, ale ostateczne rozwiązanie tego wątku jest naprawdę sycące, choć sekret zostaje złamany tak naprawdę już na początku „Dziedzictwa…” – później zwyczajnie dodajemy szczegóły do układanki, której ogólny zarys jest już widoczny.

                Kamala oczywiście też ma swoją rolę do odegrania, to w końcu ona jest główną bohaterką całej trylogii. W ostatnim tomie jednak może nie oddaje, ale znacząco dzieli się inicjatywą z Colivarem. Poza tym, jak w każdej poprzedniej części, znajduje sobie obiekt westchnień. Pozostali dwaj panowie zakończyli tę znajomość raczej tragicznie, nie zdradzę jednak, czy kolejny wybranek Kamali podzieli los swych poprzedników. A może do trzech razy sztuka? W „Dziedzictwie…” poznamy także głębsze znaczenie faktu istnienia Magistra kobiety i dlaczego jest to taka rzadkość.

                „Dziedzictwo królów”, finał „Trylogii Magistrów”, to zatem solidna, choć nieporywająca powieść, w której autorka skupia się na wyjaśnianiu wszelkich niejasności wynikłych w tomach poprzednich i doprowadza fabułę do ostatecznego końca. Czytelnicy poprzednich części cyklu powinni być, jeśli nawet nie zachwyceni, to przynajmniej usatysfakcjonowani.

 

Korekta: Iga PączekDziedzictwo_krolow_qfant

  • tłumaczenie: Piotr Staniewski, Grażyna Grygiel
  • tytuł oryginału: Legacy of Kings
  • cykl: Trylogia Magistrów
  • wydawnictwo: Prószyński i S-ka
  • data wydania: 14 marca 2013
  • ISBN: 9788378394792
  • liczba stron: 624
%d bloggers like this: